This is Info-Poland's cache of http://muzeum.gazeta.pl/Iso/Raporty/Reportaz12/010rap.html. It's the snapshot that we took of the page when we last activated our link to it. The page may have changed since that time or the link to it may be broken.

 
   
 
 


 

08 VI 2000

Do dolu


 

 

 


JECHA£ NA JAWIE I ¦PIEWA£

Hasior mia³ wystawiaæ dzie³a w presti¿owym, sztokholmskim Moderna Museet. Polscy celnicy rozbili skrzynie i, chichocz±c, zaczêli wyjmowaæ eksponaty. Pracownicy Biura Zagranicznego Desy wszczêli awanturê: kto podpisa³ zgodê na pokazanie takich prac, to kompromitacja naszej kultury!

Danuta Rejdych us³ysza³a w s³uchawce ¶wist oddechu i ju¿ wiedzia³a, ¿e trzeba biec na Jagielloñsk±. By³ listopadowy wieczór 1998 r., Zakopane ¶ci±³ pierwszy mróz. W galerii, na piêtrze, W³adys³aw Hasior le¿a³ na pod³odze.

Zaprzyja¼nili siê w latach sze¶ædziesi±tych, prowadzi³a klub Empiku. Kiedy wyje¿d¿a³, zostawia³ u niej psa Togo. Dzwoni³: - Danka, boli mnie z±b, co mam robiæ? A jak zanios³a mu bigos, pyta³ po paru dniach: - Co to jest to ciemne w s³oiku?

Teraz, po wylewie, piêæ godzin czo³ga³ siê do telefonu. Gdy go podnosi³a, szepn±³: "Skremowaæ, skremowaæ".

W po³owie lipca 1999 roku jego cia³o sp³onê³o w krematorium pod Katowicami, prochy przesypano do ceramicznej urny. W tym samym czasie w ma³ym domku przy bramie do Doliny Ko¶cieliskiej Maria Podobiñska notowa³a przed snem: "Hasior - dystans, twardo¶æ, czu³o¶æ. Drzewo o bujnej koronie [...], grubo okryty kor± pieñ, daj±cy oparcie mimo blizn i pêkniêæ. [...] Kocha³am go - uczennica z wyboru - i trochê ba³am siê go, jak surowego ojca".

Król na zamku

Tatrzañskie g³azy przemawiaj± liniami ¿y³ krystalicznych. Maria Podobiñska przenosi te rysunki na kalkê i oprawia jak witra¿e.

Hasior najbardziej lubi³ jej cykl "Maszkaronów i g±b" - podmalowane fotografie g³ów zdobi±cych kamienice. Zaprasza³ j± do Galerii. Zaciemniona sala na piêtrze, grupka go¶ci, czêsto studentów, którzy przyjechali do Zakopanego leczyæ siê w Akademickim Centrum Rehabilitacji. Hasior wskrzesza na ekranie Polskê Ludow± ze swej kolekcji slajdów "Sztuka powiatowa". Trybuny pierwszomajowe, kapliczki, procesje Bo¿ego Cia³a, fantazyjnie malowane p³oty. - Uk³ada³ obraz Ziemi. Obraz plus komentarz, to by³o wydarzenie artystyczne - mówi Maria.

Albo pokazuje im ob³êd reklamowy ostatnich lat: bilboardy, szyldy, malowid³a ¶cienne. Wyci±ga swoje naj¶wie¿sze kola¿e: barokowe Zwiastowanie obok reklamy pralki automatycznej, Wniebowziêcie Marii Panny obok butelki piwa, bo reklama, mówi³, powiela kanony malarstwa sakralnego. Pij± herbatê z wódk± i dyskutuj± o to¿samo¶ci narodowej, nadrealizmie, sztuce naiwnej. Hasior w drelichowych spodniach, d¿insowej koszuli, wsparty na szpadzie, kuchenna klitka w tle. - By³ jak król na zamku - mówi Maria. - Te spotkania to ju¿ nawet nie by³ salon artystyczny, tam chodzi³o o prawdziwe umi³owanie sztuki. Jak w powiedzeniu Goethego: "Je¶li w ¿yciu nie ma ¿adnych szans, to w sztuce s± zawsze". On ¿y³ t± ide±.

Trzy bu³ki do sprzedania

"Proszê Druhny - pisa³ z Zakopanego po Wielkanocy 1949 roku do Marii Butscher w Nowym S±czu - dziêkujê za paczki ¶wi±teczne. [...] Pasztet wieprzowy zjad³em pierwszego dnia, bo ba³em siê, ¿e siê zepsuje". Hasior by³ w drugiej klasie Szko³y Przemys³u Drzewnego w Zakopanem (przemianowanej niebawem na Liceum Technik Plastycznych, jej dyrektorem zostanie Antoni Kenar). ¦wiêta ch³opiec spêdza³ w internacie.

Maria Butscher, nauczycielka, rocznik 1910, tu¿ po wojnie prowadzi³a w Nowym S±czu dru¿ynê harcersk±. Zobaczy³a kiedy¶ na Ma¶lanym Rynku ch³opca o kêdzierzawych blond w³osach. Na papierze mia³ trzy bu³ki - do sprzedania.

Pozna³a go. Czy to nie on towarzyszy³ przed wojn± swojej matce, gdy pra³a w suterenie u Butscherów? Rodzice Marii byli zamo¿ni, mieli w mie¶cie wytwórniê wêdlin, dwie parcele, kamienicê. Maria nosi³a do sutereny jedzenie i kredki dla ch³opca.

Na obozie harcerskim w roku 1946 zrobi³ piêkne totemy z korzeni. Maria Butscher nie ¿yje od roku, w jej mieszkaniu zosta³a sêkata Matka Boska, któr± m³ody Hasior wymodelowa³ na tamtym obozie.

Hufcowym by³ Zenon Remi, architekt po Politechnice Lwowskiej (jeszcze tego samego roku zajmie siê nim bezpieka). Uradzili z Mari±, ¿e ch³opiec jest zdolny, niech idzie do Zakopanego uczyæ siê stolarstwa artystycznego, ¿eby mia³ fach w rêku.

Pisa³ we wrze¶niu 1947 roku w ¿yciorysie dla szko³y: "Lata dziecinne spêdzi³em na wsi. [...] Siódmej klasy Niemcy mi ukoñczyæ nie pozwolili, dlatego ¿e by³em za stary (15 lat). Wiêc poszed³em do warsztatów kolejowych na praktykê". Do koñca wojny pracowa³ w okopach. Przerwa³ pierwsz± klasê gimnazjum, bo nie by³o go staæ na naukê. "Od tego czasu mieszkam sam i sam siê utrzymujê".

Przyjecha³a piêkna blondyna

O ucieczce z domu tu¿ po wojnie opowiedzia³ Zenonowi Remiemu, architektowi zakopiañskiemu (syn architekta - hufcowego z Nowego S±cza). Odp³yn±³ na tratwie rzeczk± ¯eglark±, potem Dunajcem, coraz dalej i dalej, ale tratwa siê rozpad³a. Zenon Remi nie pyta³, od czego m³ody Hasior ucieka³. Wiadomo, ¿e pozostawi³ za sob± domki i ogródki Wólek, dzielnicy S±cza; tam matka Waleria niedawno wysz³a za m±¿ za Rudolfa, ¶lusarza. (Urodzi dwóch synów, obaj przyrodni bracia Hasiora s± hydraulikami w Nowym S±czu). Niektórzy w mie¶cie pamiêtaj±, ¿e mniej wiêcej w tamtym czasie ojczym wyrzuci³ go z domu. Zaprzecza tej wersji ¿ona jednego z braci przyrodnich Hasiora.

Opowiada³ Annie ¯akiewicz (kustosz w Muzeum Narodowym w Warszawie) o matce - w konwencji bajki. Przyjecha³a piêkna blondyna na jarmark do Nowego S±cza i dojrza³ j± panicz. Miêdzy wierszami bajki wychodzi³o, ¿e syn z tego zwi±zku by³ dzieckiem nie¶lubnym. Po wojnie Waleria Hasior pracowa³a w Nowym S±czu w zak³adach owocowo-warzywnych. Mia³a piêkn± twarz, du¿o pali³a. Zmar³a w roku 1984.

Koñ zrzuci³ ch³opca i poturbowa³, a ojciec czuwa³ nad ³ó¿kiem syna, i pochyla³ siê, i trzyma³ go za rêkê... Tak naprawdê ch³opiec od ciotek dowiedzia³ siê, ¿e jego ojcem jest gospodarz z dzielnicy Che³miec.

W wywiadzie wspomnia³ scenê bierzmowania. Biskup uderza go lekko w policzek, a on - zaskoczony - unosi siê: "Powiem tacie!". Nie by³o taty. Dopiero w po³owie lat siedemdziesi±tych ojciec zaprosi³ syna po tym, jak s³awny ju¿ Hasior wyst±pi³ w telewizyjnym "Sam na sam". Wêdliny, wódka, atmosfera nawet przyjemna. Pod koniec przyjêcia ojciec pyta: "Czy nie móg³by¶ za³atwiæ mojemu synowi zwolnienia z wojska?". Wiêcej siê nie widzieli.

W latach piêædziesi±tych pisa³ ze studiów w Warszawie do Marii Butscher z okazji rocznicy ¶lubu jej rodziców: "Moi rodzice i ¶rodowisko, z którego wyszed³em, nie przysporzy³o mi okazji do takich uroczysto¶ci. Moja Matka nie mia³a ani jednego ludzkiego wesela (a powinna ich mieæ dwa)".

- Je¶li korzenie - zamiast dodawaæ si³ - bol±, to siê je odcina albo zastêpuje mitem - mówi Anna Miciñska (witkacolog), któr± ³±czy³y z Hasiorem lata przyja¼ni.

Grzebyk

Po pierwszym pó³roczu, w li¶cie do Marii Butscher, Stefania Strzelbicka ze szko³y Kenara zdawa³a sprawozdanie o Hasiorze: "Porz±dny, zdolny, obowi±zkowy i zas³uguje na poparcie [...]. Czêsto by³am przejêta jego pesymizmem. Mia³am wra¿enie, ¿e brak mu by³o tego ciep³ego s³owa...".

Potem odwiedzaj±cy jego wystawy i galeriê w Zakopanem wpisywali do pami±tkowej ksiêgi, ¿e artysta dostrzega wszêdzie ¶mieræ ("Widzê ciemno¶æ pañskiej duszy") i ¿e jego sztuka jest brzydka, przera¿aj±ca ("Za du¿o okrucieñstwa").

- Wygl±da³ dobrotliwie, ale jego wnêtrze musia³o byæ bardzo dramatyczne - mówi Barbara Gawdzik-Brzozowska, wdowa po zakopiañskim malarzu Tadeuszu Brzozowskim, przyjacielu Hasiora.

W ksi±¿ce "Hasior" Andrzej Banach pisze, ¿e którego¶ dnia wojny ch³opak znalaz³ w ogrodzie zabit± ¯ydówkê, obok le¿a³ jej grzebyk. Podniós³ go, umie¶ci³ pod figur± ¶wiêtej Kingi, zapali³ trzy ¶wiece.

W latach sze¶ædziesi±tych, kiedy uczy³ rze¼by w szkole Kenara, przyniós³ na zajêcia ¿ywego królika. Jaka jest jego forma, kolor, dlaczego wywo³uje czu³o¶æ. Kiedy ju¿ popie¶cili i opisali królika, zdar³ ze ¶ciany zas³onê. Na ¶cianie wisia³ martwy królik, teraz analizowali ró¿nice.

Do drzwi swego mieszkania-pracowni w internacie "Borek" przygwo¼dzi³ pluszowego misia - no¿em.

T³umaczy³ po latach przyjacio³om, ¿e okrucieñstwo w jego sztuce bierze siê z wojny, z przestraszonego dzieciñstwa. A tak¿e z przykazañ Bo¿ych, z Ewangelii, z pierwszych lekcji religii, kiedy ksi±dz opowiada³ mu o królu Herodzie.

Anio³ki, gimnastyka!

Ze stolarstwa artystycznego przenosi siê na rze¼bê jeszcze na pocz±tku nauki w szkole Kenara. Mieszka wraz z trzydziestk± kolegów w dwóch izbach willi "Poznanianka". ¦pi± na s³omie. Nauczyciele rozdaj± uczniom chleb przyniesiony z domu. Polonista wyk³ada, siedz±c na beczce z glin±. Halina Kenarowa uczy historii sztuki z pocztówek, które przywioz³a z Pary¿a. Do pracowni zagl±da jej ma³a córka, Anna Miciñska, pasierbica Kenara (jej ojciec, pisarz i filozof Boles³aw Miciñski, zmar³ we Francji).

Hasior zak³ada w szkole harcerstwo. Wiosn± 1949 roku rozwi±zuje dru¿ynê "na ¿yczenie odgórne", jak pisze w li¶cie.

Za parê miesiêcy na zje¼dzie dyrektorów szkó³ artystycznych w Szklarskiej Porêbie Kenar us³yszy o jednolitym, socrealistycznym programie nauczania. "Manualn± zrêczno¶æ w kopiowaniu z natury" nale¿y kszta³ciæ poprzez rze¼bienie najpierw butelek, ¿arówek, potem ryb, raków, ro¶lin, zwierz±t, wreszcie - g³ów i pó³-aktów. Kenar jako jedyny protestuje. Bêdzie odt±d atakowany za "formalizm", "¿eromszczyznê", "artystostwo", figury ¶wi±tków i "andersowski beret".

Czy Hasior wiedzia³, ¿e bezpieka werbowa³a uczniów na donosicieli? ¯e Halinie Kenarowej zarzucano, i¿ uczy m³odzie¿ "Marsylianki" po francusku, defrauduje szkolne pieni±dze (bêdzie przes³uchiwana przez UB)? ¯e Jerzy Borejsza, naczelny tygodnika "Odrodzenie" i prezes Czytelnika, wci±¿ kusi Kenara, by wst±pi³ do partii... "W³adza le¿y dla pana na ulicy, tylko trzeba siê po ni± schyliæ". "Nie mogê siê schyliæ, bo mam sztywne kolano" - Kenar przywióz³ z obozu pracy w Essen gru¼licê ko¶ci.

W maturalnej klasie Hasior mieszka na parterze internatu "Borek", w wydzielonej z sali klitce. - Pe³ni³ funkcjê naszego wychowawcy - opowiada profesor warszawskiej ASP Stanis³aw S³onina, rze¼biarz, wówczas pierwszoklasista. - O szóstej rano budzi³ nas, skrobi±c w piêty: "Anio³ki, gimnastyka!". Wrzesieñ, przymrozek, a my w podkoszulkach i dynamówach biegniemy za nim na Anta³ówkê. M³odzie¿ pi³a, a on by³ zawsze trze¼wy. Budzi³ respekt jako zaanga¿owany spo³ecznie, wzorowy uczeñ i sportowiec.

Stopa ca³a we krwi

Starszy o rok od Hasiora Józef Tejchma by³ wtedy przewodnicz±cym ZMP w Nowej Hucie. (Za kilka lat wejdzie do najwy¿szych w³adz PZPR. W po³owie lat siedemdziesi±tych, jako minister kultury, odwiedzi³ Hasiora w Zakopanem. Zdziwi³y go plakaty Stalina i Mao w pokoju artysty. "By³y takie czasy, niech zostanie ich ¶wiadectwo" - powiedzia³ Hasior. Wypili butelkê wódki). - Sport mia³ trzymaæ m³odzie¿ w ideowej dyscyplinie - opowiada Tejchma. - Intencje w³adzy by³y polityczne, ale m³odzie¿ chcia³a sportu dla samego sportu.

W zielonym dresie AZS-u Hasior biega³ po Anta³ówce. - Zdyscyplinowany, od pocz±tku wiedzia³, co chce osi±gn±æ - wspomina malarz Arkadiusz Waloch, który przyje¿d¿a³ wtedy z Katowic do Zakopanego na zimowiska. Towarzyszy³ Hasiorowi podczas eliminacji lekkoatletycznych w Krakowie przed olimpiad± w Helsinkach (1952). Hasior dobieg³ do mety, zdj±³ buty. Kolec biegówek przebi³ podeszwê i utkwi³ w stopie - by³a ca³a we krwi.

Chcia³ sukcesów i bêdzie je mia³.

¯ó³te buty na s³oninie

Warszawa, rok 1952, jest studentem ASP. "Odczuwam wielki brak materia³ów do historii sztuki i... butów". W mistrzostwach Warszawy w biegu prze³ajowym zdobêdzie buty: ¿ó³te na s³oninie, czeskie, za 340 z³otych. Za pierwsze miejsce w spartakiadzie ASP dostanie pó³tora kilograma plasteliny.

W pokoju mieszka³o ich piêciu, Hasior spa³ na pod³odze.

Wieczorami æwiczy³ biegi na cmentarzu radzieckim, bo teren by³ tam dobrze o¶wietlony, a alejki wyrównane.

Nagroda w kolejnych mistrzostwach Warszawy - aparat fotograficzny (kto¶ mu go ukradnie).

Maria Butscher przysy³a³a: marynarkê (plecy - 45 cm, rêkawy - 63, d³uga - 65), kie³basê, pieni±dze, w³óczkowy sweter, szalik... i tak przez piêæ lat. Na kartach pocztowych z nadrukiem "Ka¿da tona wêgla to pocisk przeciwko pod¿egaczom wojennym" donosi³ jej, ¿e startuje w mistrzostwach Polski w biegu na prze³aj w Olsztynie, akademickich mistrzostwach w Poznaniu i Centralnym Biegu Narodowym. A tak¿e w zawodach z okazji Zlotu M³odych Przodowników.

W ZG AZS wyg³osi³ pogadankê na temat sztuki wspó³czesnej - p³ac± mu 100 z³otych. Za 700 z³otych - od Zarz±du Rolnego - kupi³ sobie p³aszcz.

Micha³ G±sienica Szostak, wówczas uczeñ szko³y Kenara, dzi¶ przewodnicz±cy Rady Miasta w Zakopanem, wspomina obóz AZS w Ro¿nowie: - Przyjecha³ z albumami: Matejko, Che³moñski, i mówi³ nam o polskiej sztuce XIX wieku.

Bo w³adze sportowe przy Centralnej Radzie Zwi±zków Zawodowych znalaz³y w nim znakomitego instruktora kultury - ¶l± go z wyk³adami o sztuce na obozy sportowe, a on wreszcie najada siê do syta. "Przyty³em 3 kilogramy" - pisa³ swej opiekunce.

Ma³o widaæ, ¿aden wiatr nie wieje

Najciê¿szy egzamin w uczelni artystycznej - kpi w li¶cie Hasior - to ekonomia polityczna. Atmosfera w Akademii duszna: "...Otwarto tylko jedno okno na wschód. Ma³o widaæ, ¿aden wiatr nie wieje". Odwiedzi³ wystawê malarstwa ukraiñskiego. "Deklaratywne, optymistyczne na zamówienie krytyki [...]. Chore na ¶cis³y reporterski styl. [...] To nie taka powinna byæ sztuka pañstwa najnowocze¶niejszego na ¶wiecie. Przecie¿ my mamy nowiutkie, [...] niezwykle szybkie w obrotach metody rz±dzenia i organizacji ¿ycia spo³ecznego. Dlaczego nasza sztuka jest w stylu akademizmu XIX wieku?".

Andrzej Osêka, krytyk sztuki, mówi, ¿e w s³owach "nowiutkie metody rz±dzenia" Hasior niekoniecznie skrywa³ kpinê czy ironiê. - Wszyscy wtedy byli¶my schizofreniczni.

Anna Miciñska nie ma w±tpliwo¶ci, ¿e z tych metod kpi³.

Na akademii pierwszomajowej dostaje dyplom przodownika pracy spo³ecznej, trzy kilogramy plasteliny i bilet wstêpu na metê Wy¶cigu Pokoju. "Warto byæ przodownikiem - pisze. - Si³a mas ludowych rzeczywi¶cie jest wielka, w t³oku na stadionie zanotowano kilka z³amañ".

"Zamianowano mnie organizatorem grupy ZMP" - donosi rok po ¶mierci Stalina. I dopisuje strofkê: "Rozkwit³ ju¿ ró¿y kwiat/ s³owik rozpocz±³ swe trele/ jaki piêkny jest ¶wiat/ ze Zwi±zkiem Radzieckim na czele".

Kiedy rok po Pa¼dzierniku 24 studentów ASP wybra³o siê do Francji, po³owa zosta³a na Zachodzie. A Hasior wróci³. "Bo moje ¼ród³o energii jest tutaj" - powiedzia³ w filmie.

Ma³pka na salonach

- W³adek, jako to dziecko bez korzeni, da³ sobie wmówiæ, ¿e gdyby nie Polska Ludowa, toby gêsi pasa³ - mówi Anna Miciñska.

Micha³ Jagie³³o, dyrektor Biblioteki Narodowej, pozna³ Hasiora w latach sze¶ædziesi±tych w Zakopanem. Jagie³³o by³ ju¿ wtedy w partii (w 1980 r. dojdzie do stanowiska zastêpcy kierownika Wydzia³u Kultury KC PZPR). Mówi o sobie: kmiecy syn, z bogatego ch³opskiego domu z tradycjami. - Z inteligenta o rodowodzie takim jak mój, czy Hasiora, choæby osi±ga³ szczyty sukcesów, wychodzi³a od czasu do czasu nieufno¶æ do "panów z miasta". Jaki¶ rodzaj kompleksu, podejrzliwo¶æ, ¿e bior± go tam za ma³pkê, a jutro znowu bêdzie dla nich ch³opkiem. Dlatego byli¶my podatni na has³a "pracy u podstaw", a re¿im to wykorzystywa³ i czêsto na nas ¿erowa³.

Józef Tejchma, jak Hasior, wyszed³ z wiejskiej biedy. - Wiedzia³em, ¿e PRL daje mi szansê, bez tych przemian spo³ecznych nie przekroczy³bym murów liceum w £añcucie.

- Je¶li trzeba by³o pokazaæ za granic± Polskê trochê bardziej nowoczesn± od krajów "obozu", to wysy³ali¶my prace Hasiora - mówi Tejchma. Kiedy jako minister kultury odwiedzi³ w roku 1977 Finlandiê, ówczesny premier Kalevi Sorsa stwierdzi³, ¿e Hasior - obok Wajdy i Pendereckiego - jest symbolem dzisiejszej Polski. - Jednak Hasior nigdy nie szuka³ kontaktu ze mn±, gdy by³em ministrem, w przeciwieñstwie do innych wybitnych twórców - dodaje Tejchma.

Micha³ G±sienica-Szostak przypomina sobie, ¿e wielbicielk± sztuki Hasiora by³a Alicja Solska-Jaroszewiczowa, ¿ona wicepremiera, potem premiera. Odwiedza³a artystê w Zakopanem. A w stanie wojennym pojawi³ siê na wernisa¿u Hasiora w Zakopanem Jerzy Urban.

Bêd± nazywali artystê: "pieszczoszek w³adzy".

Klêkali i ca³owali

Odwil¿ w kulturze, za rok wybuchnie Pa¼dziernik. Co poniedzia³ek Hasior spotyka siê z kolegami w kole naukowym. Jedn± z prelekcji Hasior po¶wiêca pogl±dom estetycznym w minionym dziesiêcioleciu. Wyst±pienie przeplata ¶miesznymi cytatami z przemówieñ ministra kultury. "Chcemy wyj¶æ z Akademii na place budowy - notuje w styczniu 1955 roku - i o sakramentalnie wa¿nych sprawach dowiadywaæ siê przez osobisty kontakt z rzeczywisto¶ci±. Musimy widzieæ i s³yszeæ prawdê, do¶æ fotomonta¿u, jaki podaje nam prasa!".

Wspólnie z uczelni± teatraln± i muzyczn± organizuj± klub filmowy. "Jest to zwyciêstwo si³ oddolnych" - cieszy siê.

Na spotkaniu z artystami z Ukrainy, w obecno¶ci "czynnika" ze Zwi±zku Artystów Plastyków, Hasior atakuje konserwatyzm uczelni. "Zdoby³em publikê i studentów, a profesorzy to ryby: nie mówi±, a p³ywaj±".

W po³owie roku 1955 Warszawa stroi siê do V ¦wiatowego Festiwalu M³odzie¿y i Studentów "O Pokój i Przyja¼ñ". W listach Hasiora czuæ entuzjazm: lepi kuk³y, robi kwiaty z bibu³y, maluje plansze, które ozdobi± ulice, estrady, wystawy, place, ¶ciany i statki na Wi¶le. Robotnicy koñcz± w po¶piechu Stadion Dziesiêciolecia.

- Has³a mówi³y o pokoju i demokracji - wspomina Józef Tejchma - ale naprawdê chodzi³o o zdobywanie wp³ywu na m³odzie¿, wszystkim kierowa³ Komsomo³ radziecki. Panowa³ nastrój si³y, rado¶ci, to musia³o dzia³aæ.

Zniknê³a sztywno¶æ. Na ulicy ch³opcy klêkali na chusteczkach i ca³owali obce dziewczyny. Warszawa zobaczy³a Murzynów. Przez tydzieñ w mie¶cie trwa³ piknik.

Hasior nie wspomina w listach - a mo¿e nie wszystkie siê zachowa³y - o innym wydarzeniu tego lata. Wystawie buntowniczych m³odych twórców w Arsenale. - Ta sztuka pokazuje smutek, a nasza rzeczywisto¶æ musi byæ radosna - t³umaczy³ wicepremier Jakub Berman, odpowiedzialny za kulturê, zdejmuj±c z kolumn "Trybuny Ludu" przychyln± recenzjê z "Arsena³u".

Legitymacjê do kosza

Jesieni± 1955 roku przyniós³ na Wiejsk±, do redakcji "Po prostu", artyku³ "Pod kloszem Akademii".

Z tygodnikiem wspó³pracowa³ Andrzej Osêka, widywa³ Hasiora kilkakrotnie. - Przystojny, ze szczer±, prawdziw± twarz± - wspomina. - Pisa³, ¿e Akademia jest zamkniêta na ¶wiat. Mia³ poczucie, ¿e nie tylko socrealizm zamyka³ twórcom usta, lecz tak¿e postimpresjonizm, którego wyznawcy - usuniêci w stalinizmie - opanowali teraz wszystkie uczelnie w kraju.

W tym samym czasie Hasior rozwa¿a³ decyzjê wst±pienia do PZPR. "Mój okres>>s³u¿by<<<
Có¿ mog³a odpowiedzieæ, proszona w li¶cie o radê, Maria Butscher?

Jej wytwórniê wêdlin upañstwowiono. Dom zasiedlono przymusowymi lokatorami. Rodzice sprzedali parcele, teraz wyprzedawali srebrn± zastawê. Maria nie mog³a dostaæ pracy - zatrudni³a siê na czarno w prywatnym sklepiku, potem trafi³a do banku. W roku 1952 Podstawowa Organizacja Partyjna banku odebra³a jej stopieñ referenta i obni¿y³a uposa¿enie. Podano nawet powody: jej zabity w obozie m±¿ by³ przed wojn± sêdzi±, a jej siostra mieszka w Londynie.

Hasior nie wst±pi³ do partii. Gdy nadszed³ Pa¼dziernik, profesor Stanis³aw S³onina, wówczas student ASP, zobaczy³ go, jak w holu akademika "Dziekanka" demonstracyjnie wrzuca legitymacjê ZMP do kosza.

Jako pracê dyplomow± przedstawi³ ceramiczne Stacje Mêki Pañskiej, które wykona³ na zamówienie proboszcza ko¶cio³a farnego w Nowym S±czu.

Ruch ko³owy i pieszy po krêtej drodze

Kenar umiera³ na raka. Dwa lata przed jego ¶mierci±, w roku 1957, Hasior zacz±³ uczyæ rze¼by w Zakopanem. Zamieszka³ na parterze internatu "Borek", Jagielloñska 3c, w¶ród buków. Pierwszego dnia Kenar przedstawi³ go klasie. Na ¶cianie wisia³o malowid³o Hasiora "Ruch ko³owy i pieszy po krêtej drodze" - z czasów uczniowskich. "Zrobi³o mi siê jako¶ dziwnie w okolicy serca" - zanotowa³ Hasior.

Widelec jest przedmiotem neutralnym. Z kompozycji widelca z miêsem rodzi siê dramat. Co innego wyra¿a blacha g³adka, co innego - poszarpana. Jakie uczucia wzbudza drapanie no¿yczkami po szybie, t³uczenie szk³a? - pyta³ uczniów.

Zabiera³ ich nad potok, wznosili pomniczki z tego, co znale¼li. Na Guba³ówce przybiera³ z nimi kwiatami uschniête drzewa. Podpala³ kopkê siana, by zanalizowali ¿ywio³ ognia.

Urszula Kenar, scenograf w Starym Teatrze w Krakowie, mia³a zajêcia z Hasiorem w po³owie lat sze¶ædziesi±tych. - Uruchamia³ nasz± wyobra¼niê. U¶wiadamia³, ¿e emocje mo¿na prze³o¿yæ na formê - ró¿nymi ¶rodkami w ró¿nych dziedzinach.

Jako zadanie maturalne mia³a wykonaæ rze¼bê ruchom± i zmienn±. Skomponowa³a odwracaj±ce siê kwadraciki, które mieni³y siê kolorami. - Chodzi³o nie o stworzenie dzie³a, ale o moje do¶wiadczenie: o czym my¶la³am, jak poznawa³am materia³, jak kopa³am w swojej wyobra¼ni.

- Dosta³am kawa³ek drewna - wspomina Anna Lu¶ciñska-Jagie³³o (dzi¶ zajmuje siê fotografi± artystyczn±). - Trzeba by³o w nim zrobiæ dwie przeciwstawne formy. Jedn± stronê wypolerowa³am, drug± zostawi³am z zadziorami... Pamiêtam jego wzrok, wyra¿aj±cy ³agodno¶æ i dystans.

Pisze Zadkine do Malraux

¯ona Joanna (pozna³ j± w Akademii) urodzi³a mu w roku 1958 synka Jana. "To naprawdê gwiazdka na tym brudnym ¶wiecie" - pisa³ o dziecku. Jan Hasior, informatyk, pamiêta z tamtego czasu swój kojec, ciasnotê, owczarka coli Togo i ¿e rodzice nosili go na Anta³ówkê w balii. W roku 1960 Joanna wyjedzie z dzieckiem do Warszawy, nigdy nie wróci.

Hasior zobaczy³ ju¿ francuski gotyk, Norymbergê, Monachium, Brukselê, W³ochy. Przez siedem miesiêcy (1959/60) przemierza³ Europê czerwon± jaw± 250. W Pary¿u odwiedza³ w pracowni wielkiego rze¼biarza Ossipa Zadkina. Hasior pokaza³ mu zdjêcia swoich rze¼b.

"O¶mielam siê zwróciæ Pañsk± uwagê na m³odego rze¼biarza polskiego - pisa³ Zadkine do Andre Malraux, ówczesnego ministra kultury - bez w±tpienia zostanie jednym z najwa¿niejszych twórców sztuki polskiej".

Czasem uda³o mu siê sprzedaæ rze¼bê, któr± zrobi³ noc± na hotelowym stoliku. Dla zarobku wystêpowa³ z objazdowym teatrzykiem Piast, trochê grosza przys³a³a mu z Londynu siostra Marii Butscher. W drodze od miasta do miasta wy¶piewywa³ zza kierownicy motoru nieprzyzwoite piosenki. W dzienniku podró¿y pisa³, ¿e w dalszym ci±gu nie wie, jak siê rze¼bi, ale mo¿e to, co prze¿y³, sprawi, ¿e bêdzie lepszy i pokorniejszy wobec wysi³ku innych. Przywióz³ synkowi muszelki z Morza ¦ródziemnego.

W jego zakopiañskiej galerii wisz± pomalowane na stare z³oto, sfatygowane buty. Podobno te same, w których zwiedza³ Europê.

Szczypce chirurgiczne z wê¿ow± szczêk±

Prosi³ uczniów, by znosili mu stare ramy, kawa³ki luster, szmatki, ¿elastwo, czê¶ci garderoby - tworzywo jego pierwszych assemblages (monta¿y). Barbara i Tadeusz Brzozowscy podrzucili - po przeprowadzce - stare garnki. Od Anny Miciñskiej dosta³ wózek po jej bli¼niakach, ich buciki, misie i lalki, podszewkê p³aszcza (wszystko wykorzysta³). Ucieszy³y go bardzo szczypce chirurgiczne do chwytania ¶ciêgien, zakoñczone wê¿ow± szczêk± - od Andrzeja Osêki. Mieszkanie-pracownia obrasta³o w przedziwne przedmioty. Jedni byli wstrz±¶niêci, inni siê ¶miali: szmaciarz, zbiera swoje dzie³a po ¶mietnikach.

"Przecie¿ ten rodzaj dzia³añ istnieje od pocz±tku ¶wiata - powie Hasior po latach w telewizyjnym "Portrecie" - a wynika z [...] potrzeby, by nadawaæ przedmiotom i rzeczom inne, ni¿ ich codzienne, utylitarne, znaczenie. [...] Tak jak w ludowych opowie¶ciach funkcjonuj± lataj±ce dywany, siedmiomilowe buty i czapki-niewidki, tak jest i szansa w¶ród milcz±cych, czekaj±cych przedmiotów, ¿e kto¶ - artysta - zechce ten przedmiot wzi±æ do rêki i uruchomiæ sferê zawartych w nim poetyckich znaczeñ".

Andrzej Osêka: - Tworzy³ rze¼by nie z gipsu, kamienia, drewna, tylko z tego, co znalaz³. Tak siê na ¶wiecie robi³o - ale inaczej. Je¶li Marcel Duchamp mianowa³ rze¼b± pisuar albo suszarkê do butelek, to powsta³e dzie³o nie mia³o charakteru sakralnego: banalny przedmiot postawiony na cokole zmienia³ jedynie w naszych oczach znaczenie. A Hasior - w tym, co znalaz³ - szuka³ lokalnego sacrum. Czu³o siê w jego dzie³ach, ¿e artysta rozumie otaczaj±cy go ¶wiat kultury.

Obrazy wisz± w powietrzu, Malraux zatrzymuje siê

Jego pierwsza wystawa indywidualna w Teatrze ¯ydowskim w Warszawie (1961) wywo³a³a szok.

- Krytyka by³a zdezorientowana, bo te dzie³a nie przypomina³y niczego, co dotyczczas w Polsce prezentowano - mówi Anna Miciñska. Kto¶ wpisa³ w ksiêdze: "Panie, ale ¶wiat tak nie wygl±da". Rok pó¼niej Ryszard Stanis³awski, krytyk sztuki, pokaza³ cztery prace Hasiora na zbiorowej wystawie "Metafory" w Zachêcie. (W¶ród nich "Trzêsienie nieba" - samolocik wypuszcza futrzan± smugê, rozpruwa ni± niebo z blachy).

Profesor Aleksander Jackowski, socjolog, antropolog kultury, pracowa³ na pocz±tku lat sze¶ædziesi±tych w Instytucie Sztuki. - Poszli¶my do towarzysza Antoniego £y¿wañskiego, który w KC odpowiada³ za artystów plastyków, i namawiali¶my go, ¿eby na Biennale w Wenecji wys³aæ obrazy Hasiora. Powiedzia³, ¿e powinni¶my tam pokazaæ to, co jest sprawdzone, zwi±zane z realizmem.

- Po Pa¼dzierniku - mówi Anna Miciñska - w³adza przesta³a siê wtr±caæ w kierunki artystyczne. Ale Biennale to by³a impreza presti¿owa, pañstwowa. Decydenci - najczê¶ciej ciemniaki, dla których ju¿ Cybis by³ zbyt awangardowy - eksperymentu artystycznego Hasiora nie potrafili zrozumieæ ani zaakceptowaæ. Kiedy wys³ali wreszcie jego rze¼by na Biennale w roku 1970, by³o ju¿ za pó¼no, nie wywo³a³y echa.

Andre Malraux otwiera³ wystawê polskiego malarstwa nowoczesnego w Pary¿u w roku 1969. Ryszard Stanis³awski prowadzi pisarza z sali do sali. Na ¶cianach Witkacy, Strzemiñski, Kobro, Kantor, Nowosielski... Pisarz zatrzymuje siê w sali Hasiora - wygl±da jak kaplica, prace wisz± w powietrzu. - Gdybym mia³ przyznaæ nagrodê - mówi Malraux - da³bym j± temu arty¶cie.

I nie bêdzie to ¿adne gnu¶ne granie

"Sturm und Drang", okres burzy i naporu, tak Anna Miciñska nazywa lata sze¶ædziesi±te i pocz±tek siedemdziesi±tych w twórczo¶ci Hasiora. Artysta wymy¶la nowe typy dzie³: sztandary, szklane pomniki, Sebastiany (pomniki odlane w wykopanej w ziemi formie).

Spotykali siê z Ann± Miciñsk± w szkole, uczy³a u Kenara jêzyka polskiego. Jednocze¶nie pracowa³a w Muzeum Tatrzañskim, rano przechodzi³a ko³o warsztatów szkolnych. W s³oneczne dni siadywali na pojemnikach z glin± przed budynkiem: Hasior, malarz Tadeusz Brzozowski - po ¶mierci Kenara przez kilka lat dyrektor szko³y, rze¼biarz Antoni Rz±sa. Przystawa³a na chwilê, czasem sz³a z Hasiorem do Empiku na kawê.

Popo³udniami dzwoni³: "Zrobi³em knota, przyjd¼, wymy¶l mi tytu³". Wymy¶li³a na przyk³ad: "Rze¼nia numer 6" (zmieniony pó¼niej w katalogach na - 5).

Pisa³a wstêpy do katalogów z jego wystaw, przepisa³a na maszynie jego dziennik podró¿y motorem po Europie. S³uchali muzyki, ogl±dali razem albumy.

- Mo¿e lepiej od niego zna³am historiê sztuki: nazwiska, daty, ale to on bezb³êdnie wnika³ w g³±b ka¿dego dzie³a - wspomina Anna Miciñska. - Nazywa³am te rozmowy otwieraniem oczu. Na spacerach zatrzymywa³ siê co chwila, by zauwa¿yæ rytm bierwion z³o¿onego w s±gu drewna, pl±taninê ¶ladów odci¶niêtych w b³ocie czy ¶niegu, grê ¶wiate³ nad strumykiem, dramatyzm wykrotu powalonej halnym jod³y. Wszystko to w jaki¶ sposób napêdza³o jego twórczo¶æ. Niektóre jego prace odnosi³y siê wprost do dzie³ literackich, inne same daj± siê czytaæ jak przypowie¶æ, epitafium, fraszka czy paradoks.

Jan Hasior pamiêta, jak z ojcem ogl±da³ zdjêcia z happeningu urz±dzonego przez artystê na Anta³ówce. Oto "Ostatni koncert", p³onie fortepian postawiony na sztorc. Artysta opowiada³: "Bêdziemy grali muzykê podnios³±, dlatego instrument stoi. I nie bêdzie to ¿adne gnu¶ne granie - wskazuje na no¿e, stercz±ce z klawiatury - tylko granie ostateczne. A muzyka bêdzie p³omienna".

W roku 1974 pokaza³ swoj± twórczo¶æ w Zamku Królewskim w Warszawie. (W¶ród eksponatów - s³ynny wózek, po¶wiêcony dzieciom Zamojszczyzny. W wózku piasek, ¶wiece i krzy¿e). Zamek by³ w budowie - pod³oga betonowa, ¶ciany z nagiej ceg³y. - Te surowe wnêtrza potêgowa³y energiê, jaka tkwi³a w jego sztuce - wspomina Anna Miciñska. - Ustawia³y siê kolejki, Warszawa pad³a na kolana.

Jednym ciosem zrzuci³ mê¿czyznê ze sto³ka

W powie¶ci z kluczem "Hotel klasy Lux" Micha³ Jagie³³o pokazuje partyjne rozgrywki w Zakopanem na prze³omie lat sze¶ædziesi±tych i siedemdziesi±tych. Jagie³³o od roku 1964 pracowa³ w GOPR, po Marcu uczy³ jêzyka polskiego w szkole Kenara.

W ksi±¿ce wspomina Hasiora jednym neutralnym zdaniem.

- Obu rozsadza³a pasja dzia³ania - opowiada Anna Miciñska. - Jagie³³o mówi³: "Jak siê nie zapiszê do partii, to nic nie zrobiê; my, m³odzi, rozwalimy j± od ¶rodka". Hasior mia³ w sobie na tyle instynktu, ¿e w partiê siê nie anga¿owa³, choæ by³ z urodzenia spo³ecznikiem. Stworzy³ sobie w³asne, niezale¿ne pole dzia³ania.

W piwnicy obecnego "Morskiego Oka" za³o¿y³ klub plastyków. Tam odbywaj± siê wystawy, przyje¿d¿a z Krakowa Piwnica Pod Baranami. W Empiku u Danuty Rejdych wspó³tworzy - z Miciñsk±, Brzozowskim, Rz±s±, Walochem - galeriê Pegaz, ka¿dy wystawiaj±cy artysta musi zostawiæ jedn± pracê na rzecz przysz³ej galerii sztuki wspó³czesnej.

Organizuje z przyjació³mi zakopiañskie Lutowe Salony Grafiki i Marcowe Salony Malarstwa. Z Grzegorzem Dubowskim z warszawskiej telewizji realizuj± doroczne Przegl±dy Filmów o Sztuce.

W Marcu '68 od Haliny Kenarowej, wicedyrektorki szko³y, UB za¿±da³o listy uczniów i nauczycieli - "syjonistów". Wzruszy³a ramionami, trzy miesi±ce pó¼niej zosta³a zwolniona.

Tej wiosny Piotr Skrzynecki, twórca Piwnicy Pod Baranami, odwiedzi³ Zakopane. Wieczorem usiedli z Hasiorem w restauracji, zamówili wódkê. Kiedy Skrzynecki wyszed³ do toalety, odezwa³ siê mê¿czyzna przy barze: - To co, panie Hasior, z tym ¯ydem pijesz? Jednym ciosem Hasior zrzuci³ mê¿czyznê ze sto³ka.

Opowiada Anna Miciñska. - W szkole zaczê³y siê partyjne porz±dki. Na fali czystek nowy towarzysz - dyrektor, plastyk beztalencie, pozby³ siê nauczycieli rze¼by i malarstwa, których sukcesy mog³yby mu zagroziæ. Pod ró¿nymi pretekstami zmusi³ do opuszczenia szko³y m.in. Brzozowskiego, Rz±sê i oczywi¶cie Hasiora.

Dyrektorem Muzeum Tatrzañskiego zosta³ towarzysz Zrost, wcze¶niej twórca i dyrektor muzeum Lenina w Poroninie (wywieziony stamt±d na taczkach po Pa¼dzierniku). Anna Miciñska rzuci³a wtedy pracê w muzeum i wyjecha³a.

- ¦rodowisko - ¿ywe i prê¿ne, które kipia³o od chêci dzia³ania, rozpad³o siê. Ka¿dy zamkn±³ siê we w³asnej pracowni i robi³ swoje.

My, od "Ognia", wykoñczymy ciê

Dwa lata wcze¶niej, jesieni± 1966 roku, ods³oniêto awangardowy pomnik Hasiora na górze Snozka ko³o Czorsztyna. A¿urowa konstrukcja, naje¿ona kolcami, drapie niebo. Wiatr gra na specjalnie zamontowanych fletach. Na p³ycie le¿± postacie pomordowanych. U ich stóp, w szerokich rynnach, p³onie wieczny ogieñ. Inskrypcja g³osi: "Wiernym synom Ojczyzny poleg³ym na Podhalu w walce o utrwalenie w³adzy ludowej".

Wysypuj± siê ludzie z autokarów zak³adowych, ma³y Jan Hasior stoi w t³umie, podziwia kompaniê honorow±. Góry nios± echem s³owa przemówieñ i muzykê orkiestry.

- Czy ten ogieñ jest tu absolutnie konieczny? - pytali artystê partyjni towarzysze podczas ods³oniêcia. - Konieczny - odpowiada³.

Niepokoi³ ich ten symbol. Ka¿dy w okolicy wiedzia³, ¿e "Ogieñ" to pseudonim majora Józefa Kurasia, górala z Waksmundu, dowódcy dzia³aj±cego tu¿ po wojnie na Podhalu zgrupowania partyzanckiego "B³yskawica". Zaufa³ nowej w³adzy, zosta³ komendantem powiatowym UB w Nowym Targu. Uprzedzony, ¿e chc± go aresztowaæ, wróci³ do lasu. Jego ludzie rozprawiali siê z tymi, którzy wspó³pracowali z komunistami, by³ panem Podhala, jego legenda trwa tam do dzisiaj. Postrzelony w ob³awie i schwytany, zmar³ w Krakowie w roku 1947.

Zgas³ ogieñ, zamilk³y flety. Dzi¶ z konstrukcji zwisa p³atami farba. Wyrwano trzy litery z napisu. Kto¶ nabazgra³: "Pomnik ¯ydo...zdrajcom. Ku pamiêci UB, PPR, KBW. Szatan 666". I domalowa³ odwrócony krzy¿.

Maciej Pinkwart, historyk, autor przewodników po Zakopanem, widzia³ listy z pogró¿kami, jakie w latach 90. dostawa³ Hasior z powodu pomnika. "Pacho³ek komuny". "My, partyzanci od>>Ognia<<<<, wykoñczymy ciê".

W Pary¿u Jan Lebenstein powiedzia³ do Anny Miciñskiej: "Artysta tej miary na pewne rzeczy nie powinien by³ sobie pozwoliæ".

Hasior t³umaczy³ w latach dziewiêædziesi±tych, ¿e jego marzeniem by³o zrobiæ pomnik graj±cy, a inskrypcja go nie obchodzi³a. Mówi³ w filmie przed rokiem: "Chcia³em zagraæ tym, którzy polegli w bratobójczej walce. Nie os±dzaj±c ani lewej, ani prawej strony". W innym filmie stwierdzi³, ¿e podawanie w w±tpliwo¶æ jego moralnej kondycji - jako autora pomnika - jest absolutnie nie na miejscu.

- Wielu twórców u¿ywa³o w tamtych czasach najrozmaitszych podstêpów, aby - nie rezygnuj±c z przes³ania - ocaliæ dzie³o przed cenzur± - mówi Anna Miciñska. - Hasior nie stawia³ przecie¿ pomnika Leninowi czy Dzier¿yñskiemu. Nikt z nas - Brzozowski, Rz±sa, moja matka - nie powiedzia³ mu wtedy: "Nie bierz tej roboty, wchodzisz w paskudn±, dwuznaczn± sytuacjê". Cieszyli¶my siê, ¿e przekroczy nowy etap w swojej twórczo¶ci. "Tygodnik Powszechny" te¿ zachwyci³ siê pomnikiem, choæ nie musia³. Po latach ³atwo jest wydawaæ cenzurki moralno¶ci: "Pieszczoszek w³adzy", "Koniunkturalista"... To ulubione zajêcie specjalistów od "hañby domowej".

Zbija³ knoty i zastêpowa³ nimi orygina³y

Opowiada³ w wywiadach: przychodzi na wystawê i nie znajduje niektórych swoich dzie³, bo w³a¶nie cenzura kaza³a odstawiæ je do magazynu. Kiedy w roku 1968 mia³ wystawiaæ w presti¿owym, sztokholmskim Moderna Museet, zapakowa³ eksponaty, wynaj±³ ciê¿arówkê i przewióz³ je do Warszawy. Rano celnicy rozbili skrzynie i, chichocz±c, zaczêli wyjmowaæ dzie³a. Pracownicy Biura Zagranicznego Desy wszczêli awanturê: kto podpisa³ zgodê na pokazanie takich prac, to kompromitacja polskiej kultury! (Sztokholmska wystawa otworzy Hasiorowi drogê do Pary¿a).

Za granic± ³apa³ kontakty, prosi³ o zaproszenie. Finansowa³ swoje podró¿e, sprzedaj±c chy³kiem prace na Zachodzie. Potem w hotelu zbija³ knoty i zastêpowa³ nimi orygina³y, ¿eby w drodze powrotnej celnicy siê nie doliczyli, ¿e czego¶ brakuje. Dolary szmuglowa³ w bucie.

W roku 1975 w ankiecie krytyków sztuki, zrzeszonych w sekcji polskiej AICA, zosta³ uznany (wspólnie z Brzozowskim) za najwybitniejszego polskiego twórcê trzydziestolecia.

Wci±¿ mieszka³ w "Borku", jego sztandary, rze¼by i obrazy gni³y w szopie. Od lat siedemdziesi±tych stara³ siê o zgodê na adaptacjê starej le¿akowni przy dawnym sanatorium "Warszawianka" na galeriê.

Micha³ G±sienica-Szostak by³ dyrektorem szko³y Kenara w latach 1973 -1981. - Wzywali mnie od czasu do czasu do komitetu miejskiego PZPR. Mówiono tam, ¿e Hasior chce galeriê, a nie popiera w³adzy, ¿e dwie osoby w mie¶cie bojkotuj± wybory: ksi±dz i Hasior.

Dopiero "Solidarno¶æ" przy¶pieszy³a sprawê. Le¿akowniê otrzyma³o Muzeum Tatrzañskie - z przeznaczeniem na galeriê Hasiora. Otwarto j± jesieni± 1984 roku. Artysta zamieszka³ na górze, w pokoiku z kuchni±, za cenê dwóch dzie³ podarowanych rocznie muzeum.

Nigdy nie mia³ w³asnego mieszkania. ¯y³ skromnie - zupki z mro¿onek, koszula d¿insowa. Gdy przyjecha³o pogotowie, to okaza³o siê, ¿e nawet nie ma porz±dnej pi¿amy. Dostawa³ oko³o 500 z³otych emerytury. Niedawno urzêdniczka kaza³a mu udowodniæ, ¿e jest artyst± plastykiem. Powiedzia³, ¿e nie bêdzie udowadnia³.

¯ycie jest jedno i krótkie

Forum Zakopiañskie sk³ada³o siê z rozdyskutowanych trzydziestolatków - architekt, muzealnik, muzyk, plastyk, w¶ród nich Maciej Pinkwart. W³a¶nie wybuch³a "Solidarno¶æ".

Kiedy w Warszawie we wrze¶niu 1980 roku powsta³ Komitet Porozumiewawczy Stowarzyszeñ Twórczych i Naukowych (do negocjacji z rz±dem w sprawie cenzury, prawa prasowego, szkolnictwa, twórców eliminowanych z ¿ycia kulturalnego), Forum uzna³o siê za zakopiañski oddzia³ Komitetu. Przewodnicz±cym zostaje Hasior, jego zastêpc± Pinkwart. Spotykaj± siê co dwa tygodnie. Opracowuj± program szko³y artystycznej. Hasior zostaje cz³onkiem Komitetu Organizacyjnego Kongresu Kultury Polskiej. W grudniu jedzie do Warszawy na Kongres.

Zapadaj± decyzje w sprawie le¿akowni. Jeszcze przed 13 grudnia Zenon Remi opracowuje projekt i rozpoczyna siê budowa.

W nowym gmachu Muzeum Przyrodniczego przy rondzie ku¼nickim artysta przygotowuje wielk± indywidualn± wystawê. Otwiera j±, w obecno¶ci Jerzego Urbana, w czwartym miesi±cu stanu wojennego.

- Pope³ni³ dwa b³êdy - ocenia Anna Miciñska. - Zrobi³ tê wystawê i nie zbojkotowa³ Urbana oraz nie odmówi³, gdy pod koniec roku 1982 genera³ Jaruzelski zaprosi³ go do Narodowej Rady Kultury.

- Móg³ przy³±czyæ siê do bojkotu i nie otwieraæ wystawy - zastanawia siê Zenon Remi - ale czy dosta³by wtedy le¿akowniê?

Micha³ G±sienica-Szostak: - W tamtym czasie Tadeusz Brzozowski nie wystawia³. Hasior rozszed³ siê ze swoim ¶rodowiskiem.

W Nowy Rok 1983 pisa³ do Hanny Kirchner (historyka literatury): "Zakopiañska wystawa [...] poskutkowa³a - wyprowadzi³em siê z rozwalonej szopy i dziesiêæ skrzyñ eksponatów jest w suchym, bezpiecznym miejscu [...]. Ale zwyciêzc± siê nie czujê".

- Traktowa³ ¶wiat i ludzi w du¿ej mierze instrumentalnie, dla swoich celów, bo mia³ dojmuj±c± ¶wiadomo¶æ, ¿e ¿ycie jest jedno i krótkie, i ¿e jest wielkim artyst± - Anna ¯akiewicz, kustosz w Muzeum Narodowym w Warszawie, przyja¼ni³a siê z Hasiorem od po³owy lat siedemdziesi±tych. - Takie g³upstwa, jak kto jest u w³adzy - w gruncie rzeczy go nie obchodzi³y.

A trzeba by³o szaty targaæ

Z Micha³em Jagie³³± Hasior spotka³ siê na ulicy Ko¶ciuszki, trwa³ stan wojenny. Jagie³³o wiedzia³ o wystawie Hasiora (Zakopane hucza³o, ¿e poda³ Urbanowi rêkê). Hasior wiedzia³, ¿e Jagie³³o 13 grudnia rzuci³ stanowisko w KC i legitymacjê partyjn±. - To pan jest teraz opozycjonista - artysta roz³o¿y³ rêce - i ma pan mi pewno za z³e.

W filmie z 1998 roku "Nie budujê ju¿ pomników" Urszuli Dubowskiej i Paw³a Sosnowskiego tak t³umaczy³ tamt± swoj± postawê: oto s³ysza³ woko³o protest - cudowny, szlachetny, lecz bezsilny. Sz³o o sprawê - dla niego - ¿ycia i ¶mierci: byæ praktykuj±cym artyst± albo nie. Stan wojenny dotyka³ go, ale nie dotyczy³ emocjonalnie. - Mia³em prawo tamtej ciemnej nocy tak pomy¶leæ - ja bêdê pracowa³. A trzeba by³o okazaæ siê patriot± i targaæ szaty.

- Kiedy umar³ - mówi Micha³ Jagie³³o - wyrzuca³em sobie, ¿e nigdy nie poszed³em do niego i nie powiedzia³em: "Przecie¿ obaj jeste¶my jako¶ popaprani, porozmawiajmy".

Rodzaj ¶mierci

Poeta, który wcze¶niej zbiera³ podpisy w sprawie le¿akowni, teraz przesta³ siê witaæ z Hasiorem.

- Kole¿anka, historyk sztuki, mia³a zamiar odwiedziæ Hasiora, by³ rok 1984 - opowiada Anna ¯akiewicz. - W Zakopanem ludzie z bran¿y dali jej do zrozumienia, ¿e nale¿y do dobrego tonu bojkotowaæ artystê.

- To by³ rodzaj ¶mierci cywilnej - mówi Anna Miciñska. - Poodwracali siê od niego koledzy, krytycy, jego kariera siê za³ama³a nie z powodu kryteriów artystycznych, lecz moralnych - ¿e w stanie wojennym da³ plamê. Kiedy widzia³am potem, jak on sam siê z tym mêczy, by³o mi go ¿al. Niewspó³mierno¶æ "kary" do "winy" by³a przyt³aczaj±ca. Ostracyzm ¶rodowiska by³ podszyty m¶ciw± radoch±: "Ale sobie nogê pod³o¿y³, jeden rywal mniej!".

W roku 1985 odwiedzi³a go w galerii Anda Rottenberg, historyk sztuki i krytyk, dzi¶ dyrektor warszawskiej Zachêty. - Zrobi³ sobie z tej galerii sanktuarium. Siedzia³ i czeka³ na zwiedzaj±cych. Widaæ by³o, ¿e to ju¿ jest koniec Hasiora. On w stanie wojennym poszed³ pod pr±d, wysun±³ siê za daleko, czego siê nie wybacza, bo w Polsce panuje taki etos, ¿e kolaboracja jest w z³ym tonie. W latach osiemdziesi±tych zwraca³o siê g³ównie uwagê na postawê; postawa i warto¶æ dzie³a by³y uznane za to¿same. W wielu muzeach w kraju odstawiano wtedy obrazy Hasiora do magazynów. A potem moda siê zmieni³a, sztuka siê zmieni³a, a on stopniowo gorzknia³. Nigdy nie stworzy³ szko³y i sam siê do ¿adnej nie przypisa³. Nie wszed³ do bohemy. By³ postaci± osobn±, zawsze samotn±.

Ryszard Stanis³awski pokaza³ dzie³a Hasiora w Centrum Pompidou w Pary¿u w 1983 roku, na wielkiej zbiorowej wystawie polskiej sztuki nowoczesnej. Na tarasie dachu Hasior zainstalowa³ "Krzew gorej±cy" - tragiczne, nagie drzewo, którego konary zamienia³y siê w rêce. Mia³o zap³on±æ, ale stra¿ po¿arna nie wyrazi³a zgody.

- Najcenniejsze rzeczy tworzy³ w latach sze¶ædziesi±tych - mówi Ryszard Stanis³awski - potem wydawa³o mi siê, ¿e to, co mia³ do powiedzenia, ju¿ powiedzia³, ¿e siê powtarza.

W cudzys³owie

Lubi³ mówiæ o sobie "Mistrz" - w trzeciej osobie. Kiedy¶ wnuk grzeba³ w jego rupieciach i bez przerwy siê dopytywa³: - Dziadku, a co to jest? Hasior zwróci³ siê do syna: - Czy on nie móg³by mi mówiæ "Mistrzu"?

- Bra³ rzeczywisto¶æ w cudzys³ów - wspomina Anna ¯akiewicz. - Ironiczny, z dystansem, szalenie witkacowski.

Dwa lata temu Muzeum Narodowe zaproponowa³o mu wystawê retrospektywn±. (Wyj±tkowo, bo nie urz±dza wystaw ¿yj±cym artystom polskim. Uzna³o jednak twórczo¶æ Hasiora za zamkniêt±). Powiedzia³ Urszuli Dubowskiej, która realizowa³a o nim film, ¿e nie chce po¶miertnej wystawy za ¿ycia.

W ostatnich latach nie pozwala³ siê fotografowaæ.

Ruch ku nadziei

Wiosn± 1988 roku uda³ siê w podró¿ artystyczn± do Moskwy, Tallina, Helsinek, Brukseli, Bochum. Wróci³ ju¿ po wyborach czerwcowych, do nowej Polski. Lata dziewiêædziesi±te nazwa³ czasem dezynfekcji ideologicznej.

- Niepokoi³ siê, czy galeria nie jest zagro¿ona - wspomina wicedyrektor Muzeum Tatrzañskiego Gra¿yna Tatar. - Dopytywa³ siê o nasz± sytuacjê finansow±.

W galerii na piêtrze urz±dza³ pokazy slajdów, spotkania teatralne, koncery, wystawy dzie³ m³odszych malarzy. - By³ kim¶ w rodzaju eksponatu muzealnego, aktorem, który wi±za³ tê ca³± dekoracjê - mówi Barbara Gawdzik-Brzozowska.

Maciej Pinkwart: - By³ chyba jednym z ostatnich zakopiañczyków, wokó³ których gromadzi³y siê te garstki ludzi tworz±cych.

Wylew w listopadzie spowodowa³ niedow³ad prawej rêki. Przeniós³ warsztat do kuchni i uk³ada³ nowe cykle slajdów. Przesta³ siê goliæ, prawie nie mówi³. - W³adek - niepokoi³a siê Danuta Rejdych - podda³e¶ siê, zobojêtnia³e¶ na ¿ycie, ¶pisz ca³ymi dniami... Nie wiedzia³a jeszcze, ¿e Hasior ma raka mózgu.

Gdy przyszli sanitariusze, pies Kuba zagrodzi³ ³ó¿ko.

Tu¿ przed operacj± odwiedzi³ artystê w Krakowie Adam Bojara (wystawia³ u Hasiora swoje obrazy w 1996 r.). Lekarze dali im ca³e pó³ godziny. Bojara mówi³, ¿e niebawem zrobi± razem wystawê w Sandomierzu. Hasior trzyma³ go za rêce i milcza³.

W domu Adama Bojary wisi ostatnia praca przestrzenna Hasiora: gruba tkanina, plastik, Matka Boska, konie. Tytu³ brzmi: "Adoracja ruchu ku nadziei".

*

Dziêkujê pani Marii Styczyñskiej za udostêpnienie mi listów Hasiora do Marii Butscher



[podpis pod fot./rys.]



MAGDALENA GROCHOWSKA

 

 
   


Linia

Linia


Linia
GAZETA WYBORCZA - © AGORA S.A.


Dzisiaj

KONKURS "GAZETY" I "TRÓJKI"
Wybieramy prasowy i radiowy reporta¿ grudnia

Ju¿ za dwa dni Czytelnicy "Gazety" i S³uchacze "Trójki" wybior± prasowy i radiowy reporta¿ grudnia. G³osowanie odbywa siê osobno w kategorii prasowej i radiowej. Jedna osoba mo¿e oddaæ g³os tylko na jeden tekst i jedn± audycjê.
| > |

PORTRET RODZINNY BEZ WNÊTRZA
W miejscu, w którym zabójcy zamordowali i zakopali Tomka Jaworskiego, policja znalaz³a dzieciêce majteczki | > |

DAÆ SIÊ PO¯REÆ, ALE PO¯YÆ
Kocha³ piêkne kobiety, szybkie samochody i dobre jedzenie. Nie mia³ hodowli norek, nie by³ ¿ydowskim podrzutkiem i w O¶wiêcimiu nie wybiera³ ludzi do komór gazowych | > |

MIESZKAM NA WSI - POZNAM PANI¡
Waldek zdradzi³, ¿e w Siemierzu jest najwiêcej kawalerów w Zamojskiem: - Bêdzie z osiemdziesiêciu - mówi³ dziennikarzom - i tylko dwie panienki. | > |

JE¦LI ZGRZESZY£AM
Teraz kupiê trzy ³ó¿ka, lodówkê i gaz piecyk, baliê du¿± do k±pania, ze cztery wiaderka | > |

PRZEZ PRAGNIENIE
W kadr wchodzi Gislao i patrzy prosto w obiektyw. Jego twarz miga w prawym dolnym rogu ekranu. Znika po trzech sekundach. Obraz nagle siê chwieje. Operator chce uciec. Sklepienie siê wali | > |

TWIST WALENTYNA
Wszyscy byli zachwyceni, a najbardziej Nikita Siergiejewicz Chruszczow. | > |

Solorz na ka¿dy temat
Dosta³ niespodziewanie, ku w¶ciek³o¶ci prezydenta Wa³êsy, koncesjê na telewizjê ogólnopolsk±. | > |

Do góry